czwartek, 19 sierpnia 2010

Serce, oczy, nerki i dwa mózgi


Dzisiejszy dzień w szkole na pewno nie zaliczyłabym do nudnych. Wszystko przez practical work – i na chemii, i na biologii! Na chemii przez dwie godziny ogrzewaliśmy wodę używając różnych źródeł energii (po kolei metanol, etanol, propanol... aż do pentanolu), to część naszego zaliczenia.

Na biologii... to było dopiero ciekawe życiowe doświadczenie. Robiliśmy sekcję organom owcy. Year 12 zajmował się oczami, nerkami i mózgiem, a Year 11, czyli Leanne, Jared i ja kroiliśmy serce. Zanim zaczęliśmy Jared spytał się mnie, czy zamierzam wymiotować. Rzeczywiście, miałam mieszane uczucia co do krojenia czegoś, co jeszcze parę dni temu utrzymywało przy życiu owieczkę... Ale bez przesady. W trakcie zadania okazało się, że jestem bardziej odporna psychicznie, niż się spodziewałam.

Najpierw przekroiliśmy serce na pół, oglądaliśmy aortę i naczynia krwionośne, komory... Później Leanne zaczęła się wyżywać na mięśniu, albo jak to Jared stwierdził, zaczęła bawić się w rzeźnika. Oszczędzę wam dalszych szczegółów, jednak powinniście wiedzieć, że na koniec nasze serce było stosem małych steków przeznaczonych dla kotów nauczycielki biologii.

Później tylko English jako lunch class (nie było p.March’a, ale obejrzeliśmy zadany film) i sport! Gra w tenisa szła mi jeszcze gorzej niż tydzień temu. Ale co tam, dobrze się bawiłam i zawarłam nowe znajomości z chłopakami z młodszych klas. Nie wiem jak zapisać jego imię, fonetycznie to brzmi Ilaj, ale był bardzo pomocny i w drodze powrotnej do szkoły opowiadał mi o swoich 9 braciach i 3 siostrach. Też zaniósł moją rakietę tenisową do schowka, gdy musieliśmy biec na autobus!

Dzisiaj następny dzień w szkole. Dwa PD/Health/PE i biologia. Całą jedną study class zajęła nam pani, która opowiadała o HSC, czyli egzaminach końcowych podczas Year 12. Tutaj wszystko jest bardziej dla ludzi! Większa sprawiedliwość. Po pierwsze, podczas egzaminu można pójść do łazienki. Po drugie, na wynik końcowy składa się nie tylko egzamin, ale także punkty z zaliczeń w trakcie roku szkolnego. Po trzecie, brany jest pod uwagę poziom wiedzy ucznia w stosunku do innych uczniów w tej samej klasie. Jakbym została tu pół roku dłużej, to mogłabym z nimi napisać egzaminy! ... A tymczasem dowiedziałam się, że w połowie września Year 11 ma swoje egzaminy. Nie powiem, trochę mnie ta informacja przeraziła.

Po lekcjach poszłyśmy z Jodie do sklepu jej mamy, zostawiłyśmy rzeczy, pokręciłyśmy się po mieście przez godzinę i o piątej stawiłyśmy się przebrane przy samochodzie. Ja, Jodie i jej mama poszłyśmy na fitness! Zajęcia prowadziła moja nauczycielka w-f’u, a uczestnikami były kobiety w każdym, dosłownie wieku i ok.80-letni Frank. Będę z nimi chodzić co tydzień. Psychicznie czuję się świetnie, koniec bezczynnego siedzenie i wżerania wszystkich tutejszych smakołyków! Bo słowo daję, mogłabym siedzieć i jeść, i jeść i siedzieć... KONIEC z tym. Zobaczymy jak będę się czuła jutro rano gdy będę chciała wstać z łóżka. Moje mięśnie mogą dać o sobie znać. Bo nie powiem, był to duży wysiłek.

Jutro po 3.lekcji jadę z Markiem (host dad) do Muswellbrook, tam spotykam się z Max’em z Austrii i jego host mamą i razem z nimi jadę do Newcastle na orientational weekend dla inbound students. Na pewno będę się świetnie bawić! Pierwsze spotkanie z grupą wymieńców z całego świata. Ponoć po niedługim czasie staną się dla mnie z rodziną... Nie mogę się doczekać, aż ich poznam!

Do „napisania“ w niedzielę, po powrocie z wybrzeża!

2 komentarze:

  1. Fujka! Jak ja sie ciesze, ze w Polsce niczego sie nie kroi!

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja bym sie dała pokroić za to, by coś takiego było w PL :d moze dzieki temu stalabym sie lekarzem...

    OdpowiedzUsuń