piątek, 11 lutego 2011

Pa papa papa papapapa papapa pa papapa papa papapapapapapapa!!!!!!


Mówię papa Wam, drodzy czytelnicy. Do zobaczenia za 2 miesiące. Internet pożera tyle czasu, a dookoła w świecie rzeczywistym dzieje się tak wiele! Nie ma co marnować godzin wlepiając wzrok w główną stronę Facebook’a.
Tak więc pobyt u mojej następnej rodziny jest zadedykowany mojemu największemu postanowieniu noworocznemu – zero internetu!
Notki będę pisać, więc nic nie zginie, nie martwcie się. Pewnie wstawię je gdzieś w kwietniu...
Trzymajcie się!

Trzymiesięczny pobyt u Nixonów... zakończony


Minęły 3 miesiące i dzisiaj już wyprowadzam się do Goodearów, mojej następnej host rodziny. To był świetny czas. Nie sądziłam, że będę się tak dobrze dogadywać z którąkolwiek z moich australijskich rodzin.

Dlaczego będę tęsknić za Nixonami:

  • ·       Czułam się u nich jak w moim domu w Polsce – może ci host rodzice przypominają mi moich rodziców, Lesley, jak moja Mama, jest lekarzem, a Martin, pomimo wykształcenia w innym kierunku, zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia i o cokolwiek go nie spytasz, za każdym razem zna odpowiedź – jak mój Tata!;
  • ·      Szybko przyjęli mnie do swojego grona; już po paru dniach mieliśmy swoje prywatne żarty! (rubbish Tuesday dolphins, they’re there all the time! Fried on Tuesday barbecue, oik oik)
  • ·      Bo miałam dwie siostry, z którymi zawsze mogłam się powygłupiać, oglądać filmy i czytać odmóżdżające magazyny
  • ·      Bo Lesley często zachowuje się mniej dojrzale ode mnie i zawsze jest dużo śmiechu; Lesley stara się być ZEN i przez te 3 miesiące pracowała nad tym, żebym się bardziej wyluzowała i nie przejmowała się niczym
  • ·      Zabrali mnie na fantastyczne wakacje, które się wszystkim podobały mimo to, że byliśmy ściśnięci w 5 osób w małym samochodzie
  • ·      Dzięki nim poznałam wiele australijskich zwierząt oraz zobaczyłam kangury, wieloryby, dziobaka, kolczatkę, emu, dzikie konie i wiele ptaków w ich naturalnych środowiskach
  • ·      Przez ten czas doświadczyłam wielu nowych rzeczy, od jedzenia Tim Tam’s i pieczenia marshmallows, przez głaskanie kangurów, aż do łapania myszy w pułapki w domu (to było wczoraj... i dzisiaj; jedna mysz -> dwie myszy -> sto myszy -> tysiąc myszy!)
  • ·      Bo teraz już nie będę mogła wsiąść do samochodu z Aną w nocy wracając z miasta i włączyć głośno muzyki w celu odstraszania kangurów
  • ·      Za każdym razem, gdy wszystkie cztery dziewczyny byłyśmy w samochodzie, włączałyśmy fajną muzykę, tańczyłyśmy i śpiewałyśmy jak najgłośniej się da
  • ·      Bo Lesley i moje host siostry kochają zakupy
  • ·      Poznałam przyjaciółki Lesley – nigdy-nie-przestającą-mówić Rowan oraz Amandę, która na ostatniej imprezie dla lekarzy była przebrana za Avatara
  • ·      Podczas całego pobytu byłam w szkole tylko przez 14 dni


Nixonowie nauczyli mnie mieć dystans do tego, co się dzieje wokół mnie. I też zwalczyłam ten zwyczaj denerwowania się każdą drobnostką...

niedziela, 6 lutego 2011

Urodziny Zoi

Zoi zaprosiła mnie na swoją imprezę urodzinową, która trwała od wczorajszego wieczora... do dzisiejszego poranka. Spóźniłam się prawie godzinę, bo o 18:30 była msza w Kościele. Najpierw długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Gdy zachodziło słońce, chłopaki zaczęli grać w krykieta. Pat obiecał mi, że jednego dnia nauczy mnie grać, muszę się umówić na jakiś weekend z bliźniakami Gilbey! Później zjedliśmy kolację. Ktoś genialny wpadł na pomysł, żeby pójść na teren szkoły i zagrać w tips (inaczej zwane spotlight). Gra polega na tym, że wszyscy się chowają w ciemności, a dwie osoby szukają ich z latarką. Gdy na kogoś padnie światło, musi uciekać przed szukającymi. Tyle się dowiedziałam. To coś w stylu gry w chowanego, tylko że w nocy. Zoi mieszka przy tej samej ulicy, na której jest szkoła. Szukaliśmy dobrej kryjówki i w końcu razem z dziewczynami – Zoi, Jade i Jenayą, znalazłyśmy się na dachu szkoły. Hahaha, no tego to jeszcze nie robiłam! Przez 5 minut leżałyśmy cicho. Na niebie nie było żadnej chmurki, więc gwiazdy wyglądały oczywiście wspaniale. Później Jacob, brat Zoi, nas zawołał i w końcu okazało się, że nie gramy, poza tym ktoś tam przywalił Patrickowi w nos i leciała mu krew. Nie ma to jak dobra zabawa.:D Wróciliśmy do domu i Zoi zdmuchnęła świeczki na torcie. W piątek skończyła 16. lat! Potem wybraliśmy się na spacer. Poszły z nami siostrzenice Zoi i bały się ciemności. Jak wróciliśmy, siedzieliśmy, gadaliśmy... Chłopaki rzucali się balonami z wodą. Po północy wszyscy zaczęli przysypiać. Zoi przyniosła swój swag (ten taki śpiwór, tylko z materacem w środku) i wiele osób po chwili zrobiło to samo. Po parunastu minutach już prawie wszyscy leżeliśmy na kupie i gadaliśmy. Niestety, dorośli nie pozwolili spać dziewczynom na dworze, więc około drugiej przeniosłyśmy się do domu. Chłopcy tam zostali. Rano w sumie nie działo się nic ciekawego, znów wszyscy uwaliliśmy się na trawie w ogrodzie i gadaliśmy. Chłopaki rzucali się śpiworem Pata. Czy oni zawsze muszą się czymś rzucać? Około 10 zebrałam się do domu.

wskakiwanie na plecy kolegom
- zabawa przednia
ja, Zoi i Daniel


no to w sumie tak spali chłopcy...
tylko dookoła było dużo więcej swagów, których nie widzicie


W sumie żałuję, że Zoi nie zaprosiła Eli’a. Oni są w jednej klasie i się kolegują, no ale z jakiegoś tam powodu Eli nie został zaproszony. Gdyby on tam był, pewnie nie byłabym tylko obserwatorem ludzi, bo z nim zawsze mam o czym pogadać.:) Ale co tam, i tak było fajnie. Mimo wszystko poznałam wielu ludzi z mojej szkoły troszeczkę lepiej. Jeszcze parę imprez i będę się przy nich czuła zupełnie swobodnie!:P Tak, wiem, długo mi to zajmuje. Cała ja.

piątek, 4 lutego 2011

Swimming Carnival


L-A-W-S-O-N, GOOOO LAWSON!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Żółty t-shirt: jest
Białe szorty Zoi: są
Żółte wstążki na głowie i na nodze: są
Żółta czapka z daszkiem: jest
Żółty ręcznik: jest
Krem z filtrem: jest!

Tak, żółty to kolor mojego domu! Blaxland jest czerwony, Oxley – zielony, a Wentworth – niebieski. Każdy uczeń MCS był dziś ubrany w kolory swojego domu. I wszyscy byli gotowi na spędzenie całeego dnia na basenie!

To musiała być jakaś magia, że trafiłam do domu Lawson, bo tam są osoby ze szkoły, które lubię najbardziej, a ja nawet o tym nie wiedziałam i byłam tylko przydzielona do tego domu! Jest tam Zoi, Steph, Lizzie, Eli i cała reszta Kielys‘, Adon, z którym zawsze jest śmiesznie i bliźniaki Gilbeys, z którymi też nie można się nudzić... Oraz osoby, które lepiej poznałam dzięki byciu w Lawson.

O 9:00 przyszedł Nick i wpuścił cały tłum na basen. Rozstawiliśmy nasze namioty. Pierwszym wyścigiem był Medley, czyli 50m motylek, 50m grzbiet, 50m żabka i 50m kraul. Wzięłam udział, a co! Okazało się, że byłam jedyna w mojej grupie wiekowej, więc i tak miałam pierwsze miejsce -> zdobyłam dużo punktów dla mojego domu! Medley był koszmarny, pod koniec myślałam, że zwymiotuję. Powrót do normalności zajął mi z pół godziny. Przypłynęłam jako przedostatnia z dziewczyn (hurra!). I to fatum bycia przedostatnią towarzyszyło mi już cały dzień...

Było mnóstwo zawodów, na różne odległości i różnymi stylami. Po Medley postanowiłam brać udział tylko we freestyle, ale skończyło się na tym, że przepłynęłam też 100m żabką, bo było tak gorąco, że jedyne, czego pragnęłam, to znaleźć się szybko w wodzie. Temperatura doszła do 41OC, cały dzień utrzymywało się około 40. Wyobraźcie sobie tyle godzin na zewnątrz, przez wiele czasu na słońcu.

a tutaj ja... w akcji
Oprócz zawodów, domy zdobywały też punkty za War Cry (czyli piosenkę domu) oraz Sun Smart. Australijskie słońce jest bardzo wredne i o wiele, wiele mocniejsze niż w Europie, więc ochrona przed promieniami słonecznymi jest tu bardzo ważna. Co dwie godziny każdy musiał reaplikować krem z filtrem UV 30 i jeśli akurat nie płynął, musiał mieć na sobie t-shirt, czapkę na głowie i okulary przeciwsłoneczne. Każdy dom musiał przygotować plakaty o Sun Smart. I to wszystko było oceniane.

Po kilku zawodach była przerwa, mieliśmy czas wolny w wodzie i potem musieliśmy przedstawić nasze War Cry oraz byliśmy oceniani ze Sun Smart. Piosenka Blaxland wygrała, a my zajęliśmy 2.miejsce. A w Sun Smart wygraliśmy MY!!! Później były dalsze zawody.

Awesome Lawson ;)
 Pod koniec dnia okazało się, że nie zdążymy ze wszystkimi zawodami – zostało nam Relays, czyli sztafeta domów, oraz mascot race. Dokończymy w środę rano w czasie, gdy normalnie cała szkoła ma sport. Zostałam wytypowana jako reprezentatka mojej grupy wiekowej dla Lawson, więc nie przestawajcie trzymać kciuków!

Jak narazie, wyniki przedstawiają się tak: na pierwszym miejscu Blaxland; na drugim... MY! A za nami Oxley i Wentworth. Moja teoria jest taka, że Blaxland wygrywa dzięki rodzeństwu Austin, oni są bloody good: Genaya (nie wiem jak napisać jej imię), Isaac, Taylor i Jared. Za to my w naszej drużynie mamy rodzeństwo Kiely: Ayesha, Dylan, Eli i Isaac, którzy też są świetni! Nawet teraz brakuje nam 200 punktów do pobicia Blaxland, ale zawsze można mieć nadzieję...

Dzień był świetny, fajnie by było, gdybyśmy mieli swimming carnivals w mojej polskiej szkole! Tylko nie codziennie, bo jestem zmordowana po pływaniu i po całym dniu na dworze w tej piekielnej pogodzie...