Wychodziliśmy z domu gdy zmierzch dobiegał końca. Środek nieba był już ciemnogranatowy, ale ponad wzgórzami ciągle unosiła się żółtawa smuga światła. Nad naszymi głowami świecił księżyc, cieniutki rogalik, a obok jasno błyszcząca gwiazda. Druga część satelity była cieniem, razem z rogalikiem tworząc okrąg. Jechaliśmy do miasta, a coraz więcej gwiazd rodziło się na południowym niebie.
Teraz mam okazję napisać parę słów o Kościele w Australii. Do przyszłych wymieńców: pamiętajcie, że nawet jeśli wyjeżdżacie na rok do odległego kraju, to nie znaczy, że musicie zmieniać swoje zwyczaje czy tradycje. Możecie brać udział w kulturze innego narodu nie zapominając o własnej. Ja bardzo się cieszę, że mam szansę chodzić co tydzień do rzymsko-katolickiego kościoła w Australii, tak samo, jak robię to w Polsce. Wczoraj brałam udział w ważnym wydarzeniu parafii, jakim było bierzmowanie.
Bierzmowanie w Australii jest zupełnie inną rzeczą niż bierzmowanie w Polsce. Przede wszystkim, sakrament ten jest spełniany przed Pierwszą Komunią Świętą. Tak więc wczoraj kandydatami były dzieci z Year 2 (czyli odpowiednika naszej drugiej klasy podstawówki), które w październiku przyjmą Pierwszą Eucharystię.
Jestem świadoma tego, że uroczystości nie wyglądają tak samo w każdym Kościele w Australii, szczególnie, że mój Kościół Św. Anny w Merriwie jest malutki i liczy sobie (szacuję) maksimum 50 wiernych, z których i tak zwykle tylko połowa przychodzi na mszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz