czwartek, 5 sierpnia 2010

Merriwa

W nocy z piątku na sobotę (30/31.08) spałam 14,5 godzin, więc mimo, że gdy wstałam zakręciło mi się w głowie, to cieszę się bardzo, że Leanne wzięła mnie na spacer po Merriwie.

To małe miasteczko, w którym wszyscy się znają. Tu wszystko jest proste – jeśli chodzi o sklepy, to jest po jednym każdego rodzaju. Gdy chcesz jakieś ubranie (np. jak ja poszukiwałam work clothes na farmę), to idziesz do Di Inder. Gdy potrzebujesz coś związanego z komputerem, telefonem czy zepsuje Ci się pralka, to idziesz do sklepu elektronicznego. I tak dalej. Jak mówiła mi Lesley Nixon, gdy wchodzisz do sklepu, to widzisz sprzedawcę, a znasz też jego dziadków, ciotki i wiesz co słychać u jego dzieci. Nic do ukrycia (no, o tym się przekonałam gdy po pierwszym dniu w szkole Helen do mnie podeszła i powiedziała, że dobrze, że Jared się mną zajął, a że to zrobił wiedziała od jego mamy).


Mimo, że Merriwa jest malutka, to jest tu więcej pożytecznych miejsc niż choćby w Zielonce. Jest basen i wielkie centrum sportowe, a w nim m.in. korty do squash’a, gdzie byłam podczas pierwszego dnia w szkole (nie tak jak „duża“ sala we Władku :D). Nie wyobrażam sobie, żeby można było się tu nudzić!


sklep z wyrobami ręcznymi mieszkańców Merriwy

jak to powiedziała Leanne, „Historia Merriwy"












Park Rotary (tyle co widać ;D)
Merriwa River


basen (już niedługo!)

kawałeczek mojej szkoły




Następnego dnia Stephanie i Leanne zabrały mnie na wycieczkę na przedmieścia Merriwy. Byłyśmy na Battery Rock, a później wypatrywałyśmy kangurów. Steph twierdzi, że zawsze jest ich mnóstwo... Nie było ani jednego.

widok na Merriwę

potęga przyrody




Wcześniej odwiedziła nas przyjaciółka Steph – Hannah i jej dwie córeczki. Mała zjadła pierwsze czekoladowe ciasteczko, a z drugą, Alysą, się zaprzyjaźniłam tak bardzo, że zaprosiła mnie na ich spacerek nad rzekę!




1 komentarz: