sobota, 31 lipca 2010

Ostatnie dni przed wyjazdem

Ostatnie cztery dni przed wylotem do Australii spędziłam z rodziną. W sobotę planowaliśmy wycieczkę rowerową, ale lało cały poranek i skończyło się na wypadzie do cioci Danusi na działkę. Następnie odwiedziliśmy pobliski skansen w Kuligowie oraz plażę na Bugiem, żebym dobrze zapamiętała Polskę...





W niedzielę po kościele pojechaliśmy do babci Ani i dziadka na obiad. Była tam też ciocia Ela, wujek Wojtek i Asia. Później leniuchowaliśmy w domu i ja sporządziłam listę rzeczy do spakowania.

z dziadkami i wujkami
Asia-potwór :D



z dziadkiem

W poniedziałek spotkałam się z Ulką. Pożegnała mnie słowami "Do jutra!", tak jakby ten rok miał trwać jeden dzień...











Cały wtorek zleciał na pakowaniu się. Ostatni dzień w kraju! Trzy godziny spania w nocy i w drogę!

hahah. krokodylek <3

Niespodzianka!

W piątek miałam się spotkać z Basią w parku skaryszewskim. Po drodze zgarnęłyśmy też Maryjkę i Mieniaka. I tak sobie szłyśmy przez park... Ja się zamyśliłam, a Maryja nagle skręciła w prawo i na nią weszłam. Widziałam tam jakichś ludzi pod drzewem, grupka sobie zrobiła piknik... Po paru krokach coś do  mnie dotarło. To byli moi znajomi! Byłam w szoku. Zrobili mi imprezę-niespodziankę! aaa, tak mnie zatkało, że nie wiedziałam co robić. Było około 20 osób. Wszyscy przyszli specjalnie dla mnie. Nie no, po prostu są kochani! Brak słów. <3
Dostałam wspaniały album ze zdjęciami z całego roku i piękną dedykacją! <3 Również zdjęcie od Alicji i Karoliny (tutaj oglądają album) i bransoletkę od Maryjki i Basi


Sajmon <3
Maryja <3

Basior <3
Madzia i Ada

Kopciu, zmalałeś! :D


To było piękne pożegnanie! Do zobaczenia za rok.:))

wtorek, 20 lipca 2010

Przygotowania

TYDZIEŃ DO WYJAZDU!
aaa, jak ten czas szybko leci! Mam już prawie wszystko. Włączając w to nową piżamkę, dwie bluzki, szorty i nowe oprawki do szkieł.:D Tak więc...












marynarka













przypinki


 Wakacyjne dni zlatują mi (bardzo szybko!) na spotkaniach z przyjaciółmi, rodziną oraz przedwyjazdowych zakupach. W międzyczasie na graniu na pianinie i, od niedawna, na gitarze! Niestety z imprezy pożegnalnej nic nie wyszło... Głównie przez moją dezorganizację. Zbyt dużo rzeczy nie było wtedy załatwionych, żeby mieć na głowie jeszcze zapraszanie do domu znajomych.

Dzisiaj rano widziałam się z Millie Brown - Australijką, która od stycznia przebywa w Warszawie na wymianie. Możecie się dziwić, ale bardzo pokochała nasz kraj. Millie jest przesympatyczna i świetnie mi się z nią rozmawiało, mimo że po angielsku! Najpierw miałyśmy problem ze znalezieniem się w centrum, ale trzy telefony wystarczyły żeby się w końcu dostrzec.xD Zaskoczyła mnie... wręczyła mi torbę prezentów prosto z Australii! Trzy katalogi o jej kraju, konstytucję, kilka pocztówek, taki miękki 'kubek' na długopisy z australijską flagą, 4 breloczki-koala, list pisany specjalnie do mnie i książkę "The Exchange Student Survival Kit" - zawiera bardzo dużo użytecznych informacji, przejrzałam ją i zaczęłam czytać w tramwaju.




Z książką w ogóle jest ciekawa historia. Millie dostała ją od innego wymieńca. Więc przyjdzie czas, że i ja ją przekażę dalej.



Dowiedziałam się, że w australijskich szkołach są takie przedmioty, jak Cooking, Economics czy Childcare... Już nie mogę się doczekać, na pewno wybiorę sobie takie lekcje, na które nie mam co liczyć w Polsce. Plus coś z biologią i chemią, choćby Science. I Australian History, jeśli będzie.
Boję się pająków. Naprawdę. Takich wielkości dłoni. One na serio wchodzą do domów. Prawda boli...:(
Millie już mnie zapraszała do siebie jak w styczniu wróci do Australii. Ach, będzie świetnie!

Co do mojego grafiku spotkań, zapchanego jak nigdy: do piątku widuję się z przyjaciółmi (ostatnie razy!), w weekend robimy family tour i rozpoczynam Wielkie Pakowanie Jednej, Tylko-20-Kilogramowej Walizki. (w kolorze śliwkowym!)

Pozdrawiam serdecznie moje siostrzyczki - Basiora, Ryjka i Sajmona. Mimo, że teraz najchętniej byśmy się zagryźli, bardzo Was kocham. :*