czwartek, 31 marca 2011

Ślub Sary i Duncana

12/3/2011

Nadszedł wielki dzień, pewnie najważniejszy dla mojej host rodziny w tym roku. Jedna z córek moich host rodziców, już ostatnia, wyszła tego dnia za mąż. Sara i Duncan, obydwoje są nauczycielami.

Jako że Sara jest moją host siostrą, udało mi się być w centrum wydarzenia. No i już od czwartku nie spałam w moim łóżku, bo udostępniłam pokój gościom... W sobotę nawet udało mi się uczestniczyć w strojeniu Sary i jej dwóch sióstr, a moich host sióstr – druhen.

Katrina (moja host szwagierka), razem z Breanną i Jackiem odebrali mnie z domu host cioci i pojechaliśmy do kościoła. Ja i Breanna dostałyśmy ważną funkcję – musiałyśmy wręczać „ulotki“ uczestnikom uroczystości. Nawet zostałyśmy wymienione w ulotce jako „ushers“! Duncan (pan młody) wyglądał na przejętego.
od lewej moje trzy host siostry: Suzanne, Leanne i Sara
Australijczycy chyba mają mniej tradycji niż Polacy jeśli chodzi o ślub i wesele. A może tylko ten konkretny raz tak wyszło. Nie było obrzucania ryżem/drobniakami ani oczepin...
Po ceremonii w kościele wszyscy robiliśmy sobie zdjęcia (nawet załapałam się na jedno rodzinne), a potem był wolny czas na przygotowanie się na wesele. W naszym ogrodzie już parę dni wcześniej stanął ogromny namiot, z parkietem, stołami, i oświetleniem. Zespół muzyczny rozłożył swój sprzęt.

Wczesnym wieczorem zaczęła się zabawa. Były przemówienia i toasty, kolacja i deser, taniec państwa młodych... Szkoda, że nie było żadnych osób w moim wieku (tak, tak, miałam nadzieję spotkać jakiegoś przystojnego Australijczyka i przetańczyć z nim całą noc!), a najbliższa mojemu wiekowi była Breanna, która ma 12 lat *fail*. Wiecie co mnie zdziwiło? Około północy albo nawet i wcześniej wszyscy goście zebrali się do domów. Nie to co w Polsce, gdzie tańce i pijaństwo trwają do 5-6 nad ranem.
moja urocza host siostrzenica, Annabelle
ja i para mloda
Ja pojechałam do domu z Helen, bo mój pokój u Goodearów był potrzebny dla kogoś innego. Zresztą w niedzielę z samego rana musiałam stawić się na boisku, bo mieliśmy zawody w touch footy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz