czwartek, 9 grudnia 2010

Dzikie konie i jaskinie, czyli w Narodowym Parku Kosciuszki

W nocy byla burza. Rano sie obudzilam, z nadzieja, ze bede moglas zrobic jako-takie zdjecie jeziora, tak, jak ono wygladalo z naszej werandy... I tu patrzcie. TECZA!



Po sniadaniu, i gdy juz Ana zalogowala sie do internetu, zeby zalatwic uniwersyteckie sprawy, opuscilismy Jindabyne. Aktualnie cala nasza trasa powrotu do domu zalezy od powodzi. Wielka czesc Nowej Poludniowej Walii zostala zalana, a deszcze wcale nie ustaja. Wyobrazcie sobie, jak bardzo zalamani sa mieszkancy Merriwy - wszyscy rolnicy wyrywaja sobie wlosy z glow, bo ich cale pola zboz sie zmarnowaly.

Naszym pierwszym przystankiem bylo miasteczko Adaminaby. Dlugo mialam problemy z wymowieniem jego nazwy. Ale jego historia jest bardzo ciekawa. Na poczatku zeszlego stulecia jezioro, nad ktorym Adaminaby jest polozone, zaczelo sie powiekszac. Byly powodzie, jak teraz. Ogromna czesc miasta znalazla sie pod woda. Ludzie uratowali pare budynkow, przenoszac je dalej od brzegu. Czasami mozna zobaczyc wieze kosciola wystajaca ponad tafle jeziora Eucumbene.

Dzisiaj Adaminaby slynie z wedkarstwa, w szczegolnosci z polowu pstragow, ktore zostaly tu przywiezione przez brytyjskich imigrantow. Wspominalam cos o manii Australijczykow budowania pomnikow gigantycznych rzeczy? Pamietacie ogromna owce merino? Do mojej kolekcji dochodzi zdjecie z najwiekszym na swiecie pstragiem!

the world's giant trout
Dalej jechalismy srodkiem Parku Narodowego Kosciuszki. Te okolice slyna z dzikich koni, tzw. brumbies. Ellenor z niecierpliwoscia oczekiwala widoku lesnych koni. Jako wielka fanka tych zwierzat oraz ksiazek z serii "The Silver Brumby", ktorych akcja toczy sie wlasnie w lasach kosciuszkowskich.


Uwaga! Dzikie konie.
 I w koncu je zobaczylismy. Staly w gromadzie osmiu na prawo od autostrady Snowy Mts, na wzgorzu. Pozniej udalo nam sie zobaczyl drugie stado, jeszcze wieksze! Ellenor wielki usmiech nie zszedl z twarzy az do konca dnia.

brumbies, czyli dzikie konie
Pewnie zastanawiacie sie, skad te konie wziely sie na wolnosci. Oczywiscie zostaly przyprowadzone przez ludzi, Brytyjczykow. I tak od 150 lat zyja sobie na dziko wsrod pieknych wzgorz.

Moze pamietacie, ze nie udalo nam sie wejsc do jaskin Abercrombie z powodu powodzi. Jednak dzisiaj mielismy szczescie i zaliczylismy inna jaskinie, i to o wiele bardziej niesamowita! Jaskinie Yarrangobilly, a my odwiedzilismy Jillabenan Cave, razem z przewodniczka z National Parks & Wildlife Service (bardzo chcialabym zdobyc naszywke z ich symbolem i przyczepic do mojej marynarki, ale nie wiem co z tego wyjdzie...). Stalaktyty, stalagmity (cudem ciagle pamietam, ktore sa ktore), male podziemne jeziorka... Jaskinie powstaly z limestones. Czekajcie, zaraz sprawdze ich nazwe po polsku... Ach. Wapien. Ale ze mnie glupek. No dobra, teraz juz bede wiedziala (wy tez). Jedna skala miala ksztalt krokodyla! Zreszta sami spojrzcie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz