środa, 8 grudnia 2010

Mt Kosciuszko

Nadeszla chwila, na ktora czekalam. Czy to nie jest niesamowite, wspiac sie na najwyzszy szczyt kontynentu?! A jesli wziac pod uwage fakt, ze to Australia i ze gora jest nazwana imieniem Polaka - Tadeusza Kosciuszki, to juz dopiero...

Troche oszukalismy, bo duza czesc drogi podjechalismy na krzeselkach, takich jak na wyciagach narciarskich. Byly dwuosobowe i ja siedzialam z Martinem, ktory ma lek wysokosci! Ale widoki byly ladne. Wszystko zielone. W zime ludzie tam jezdza na nartach, nawet Paul (z Francji) byl tu ze szkola we wrzesniu.

Po 10 minutach juz wysiadalismy i przed nami byl najtrudniejszy kawalek. Zwykle podjezdza sie wyzej inna kolejka, ktora teraz, z powodow technicznych, byla zamknieta... Musielismy podejsc ten fragment do drugiego wyciagu. Sciezka byla waska, pelna kamieni i ostro pod gore. Ale dalej juz bylo latwiej.

Ana i Lesley zostaly dluzej na samym dole, w Thredbo, bo Ana wlasnie dostala telefon z uniwersytetu, ze zostala zaakceptowana. Tak wiec we trojke, razem z Ellenor i Martinem, pomaszerowalismy sciezka na gore.

Na sam szczyt z drugiej stacji krzeselek jest 6,5 km, glownie pod gore. Jednak piekne widoki rekompensuja zmeczone nogi. Dlatego tak bardzo kocham gory.:) Na wysokosci 2000 m npm doszlismy do punktu widokowego, prosto na szczyt Kosciuszki. A stamtad czekalo nas jeszcze 4,5 km...


w srodku Mt Kosciuszko
Mt Kosciuszko jest usytuowany w Gorach Snieznych, Snowy Mountains. A i tak zaskoczyl mnie widok australijskiego sniegu! Podczas wspinaczki dwa razy musielismy sie przedrzec przez jezory sniezne. Na jednym z nich sie nie powstrzymalysmy i razem z Ellenor urzadzilysmy bitwe sniezna... Moje umiejetnosci zwiazane z rzucaniem czymkolwiek niestety sie nie poprawily, ale z odleglosci 1 metra zdolalam ja trafic.


2 km przed naszym celem, widocznosc zaczela sie pogarszac. Snowy Mountains sa nieprzewidywalne, ale na szczescie my trafilismy na dobra pogode. Oprocz tego ostatniego fragmentu, gdy wkroczylismy w srodek... chmury.


Pare minut przed koncem wedrowki, zaczelam byc bardzo tworcza. W mojej glowie utworzyl sie krotki wierszyk, ktory pozniej napisalam rodzicom w smsie. Przez chwile nawet zapomnialam, gdzie jestem po prostu tak sobie szlam i szlam... To wszystko chyba przez nadmiar swiezego powietrza.

I w koncu to zobaczylam. Metrowy kamienny podest, wokol dziesiatek skal. Zero ludzi. Szybko wyciagnelam nasza flage narodowa i stanelam na samym szczycie Australii. Cudowne uczucie. Gora Kosciuszki! Wczesniej kojarzylam ja tylko z odpytywaniem przy tablicy na lekcji geografii, a tu stoje na jej szczycie! Na obcym kontynencie, jestem jedyna osoba w okolicy, ktora potrafi prawidlowo wymowic jej nazwe.
- Mount Kozjosko.
- Mount Kosciuszko!
- Ko-zjusko.
- -szko!
- -sszko.
- Kosciuszko.
- Kozjuszko.
- Yep, you nearly got it.
- Kozzie!
- Ok, Kozzie. Kozzie!



razem z Ellenor w naszych koszulkach: Mt Kosciuszko. I did it!
na kolacji u host cioci
 Nie mialam czasu wczesniej wspomniec - jestesmy teraz w Jindabyne, z naszej werandy widac wielkie jezioro, a 10 minut spacerku prowadzi nas do domu host cioci, siostry Lesley.

Mala Agnieszka na wielkiej gorze!
Wybaczcie, ja ciagle sie tak bardzo ciesze... Zwyciestwo!!!




1 komentarz: