poniedziałek, 13 września 2010

Sobota w domu


W piątkowy wieczór do Gwandalli wróciła Kirsty (siostra Jodie). W sobotę po południu wybierała się na ślub znajomych. Tak więc nie dałam jej odpocząć w weekendowy poranek.

Wstałam o 6.45, bo na 7.00 umówiłam się z Maryjką na skype. Źle policzyłam godziny... To pewnie przez brak matmy w szkole. Gdy włączyłam komputer, nie było jej. Na szczęście kochana tylko poszła się umyć, więc udało mi się z nią porozmawiać. Znalazłam też 5 minut dla Szymona. Fajnie było ich zobaczyć! Gadałam po polsku i w ogóle zapomniałam o świecie dookoła. Mark tylko się patrzył i śmiał, niezłą miał zabawę.:D

Po śniadaniu, kiedy Jodie i Di pojechały do miasta do pracy, a Mark pojechał na farmę robić swoją robotę, razem z Kirsty zabrałyśmy się za gotowanie. Na początek coś australijskiego – Anzac biscuits, później lemon-passion fruit cheesecake oraz sałatka na lunch.

Po południu Mark pozwolił mi i Jodie pójść yabbying, czyli łowić yabbies! To skorupiaki, które żyją w stawach Gwandalli. Poszłyśmy razem z Noop’em i Timem (psy). Przez długi czas nic nie chciało się złapać w siatkę, więc byłyśmy trochę disappointed. Szczególnie ja, bo nawet nie wiedziałam jak te yabbies wyglądają. W końcu udało nam się złapać jednego yabbie (a właściwie jedną), i to dopiero gdy tata Jodie nam pomógł. Ale się udało!

Jode zarzuca przynętę
yabbie!











Najlepsza historia była z sernikiem. Mark nie mógł się doczekać, żeby go spróbować, więc razem wyjęłyśmy go z lodówki i podniosłyśmy formę. Masa serowa zaczęła rozlewać się powoli po blacie. Co tu robić... Uciapałyśmy kawałek, spakowałyśmy dla Di i Marka na deser (wychodzili wieczorem zajmować się małą Miss Claire), wyjęłyśmy łyżeczki z szuflady i zaczęłyśmy zajadać z blatu. Cheesecake był przepyszny. I miałyśmy z nim dużo zabawy.

yumm! :D

Późnym popołudniem Kirsty była na ślubie, a Mark i Di w domu Stuarta. Na dinner sporządziłyśmy tortille ze wspaniałym kurczakiem. Potem włączyłyśmy film „Meangirls“ i razem z gorącą czekoladą i sernikiem miło spędziłyśmy sobotni wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz