wtorek, 21 września 2010

Merriwa Show

Nadeszły dwa najważniejsze dni dla Merriwy. Piątek i sobota, Merriwa Show. Konkurs na najlepsze wypieki, na największą dynię, najpiękniejsze fotografie i dzieła sztuki, na najgłośniejszą ute, Young Farmers‘ Competition i Merriwa’s Got Talent. Organizatorzy oraz uczestnicy, to mieszkańcy Merriwy. Wszystko dla świetnej zabawy.:)

Oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć. Zabrakło jednak mojej baterii do aparatu, którą naładowaną na full zostawiłam w pokoju... Ale postanowiłam sobie zrobić jeden dzień off i po prostu dobrze się bawić. Dałam 9 moich zdjęć do konkursu fotograficznego i zgłosiłam się do Merriwa’s Got Talent. W piątek nie pojechaliśmy na Show, bo musiałyśmy z Jodie pomóc w strzyżeniu owiec. Za to całą sobotę spędziliśmy na showground.

Merriwa Show, to jedno z takich wydarzeń, na którym czujesz się głupio, gdy nie masz na sobie kraciastej koszuli, dżinsów, butów do jazdy konnej i wielkiego kapelusza Akubra.


Rano wpadłyśmy na moment do jednego z budynków, gdzie były umieszczone fotografie i dowiedziałam się, że zdobyłam dwa wyróżnienia!

Dopóki Jodie pracowała, ja pokręciłam się po Show, w sumie nie robiąc nic, tylko patrząc. Nie pytajcie, dlaczego najbardziej mnie uradował moment, gdy zobaczyłam tę największą dynię.:D Koło południa, gdy Jode już była wolna, poszłyśmy pomagać przy Young Farmers‘ Comp. Najpierw dostałyśmy darmowy lunch. W konkursie brał udział między innymi Zac Whale (od razu powiem, że zdobył 3.miejsce!). Uczestnicy musieli wykonać codzienne prace farmera – strzyżenie owiec, krojenie mięsa, rozpoznawanie roślin, jeżdżenie quadem, lutowanie... Nasza praca polegała na pakowaniu pokrojonych kawałków mięsa przy stoisku butchering. Potrwało to z godzinę i już mogłyśmy robić, co tylko chcemy.

Razem z Kate, Dylanem, bratem Dylana – Patem i Shane’m poszliśmy na dodgem cars. Muszę się przyznać, że pierwszy raz w życiu poszłam tam jako kierowca i zupełnie nie wiedziałam co robić! Mój samochodzik ciągle jechał do tyłu albo nie jechał wcale. Na szczęście po chwili pomógł mi pan z obsługi i już było dobrze. Później kręciliśmy się po show z tą grupą...

dodgem cars
kangaroos <3
od lewej: Pat, Dylan, Bob, Steven, ja, Kate, Jode




Gdy już zaszło słońce, nadszedł czas na stereorides, czyli rodeo. Wspięliśmy się na platformę i zajęliśmy dobre miejscówy. Konkurs zaczynały małe dzieciaki, których zadaniem było zerwanie wstążki z owcy. Później trochę większe, ale ciągle małe dzieci musiały jak najdłużej usiedzieć na cielaku. Potem prawdziwe rodeo, czyli mężczyźni na bykach. Wariaci.


Tuż po stereorides zaczęło się największe wydarzenie wieczoru. Merriwa’s Got Talent! Nikt chyba nie wątpi, że MA talent. Na tyle ciężarówki była dziewczyna z dobrym głosem, przynudzający dziadek, który recytował wiersze, grupa facetów w śmiesznych strojach tańczący do piosenki o surfowaniu w Ameryce, Elvis Presley (wiecznie żywy!), żongler i exchange studentka z Polski, która zagrała na pianinie (no dobrze - keyboardzie) i zaśpiewała po polsku piosenkę z Pocahontas.


Nawet nie wiecie jak strasznie się denerwowałam. Trzęsłam się. Ale jednocześnie czułam, że powinnam wystąpić. Wszystko dla szerzenia polskiej kultury!

Po Merriwa’s Got Talent były zawody starych samochodów w błocie. Wygrywał ten, który zostanie ostatni na chodzie. Car Crash. Wrzaski widowni. To było coś!

Potem poszłyśmy z Jodie i Zoi na bungee zero gravity, czyli przez moją rodzinkę zwane „wściekłe gacie“. Było fajnie i zrobiłam cztery fikołki! Później poleciałyśmy na dodgem cars, tym razem usiadłam obok Jodie jako pasażer. Jeszcze zanim pojechałyśmy parę metrów dalej pojawiła się Di i mówiła coś jak „one! One! First!“ What? „Aggie’s won!“ AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!! JIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAA!!! Brum! Pojechałyśmy, krzycząc jak szalone i piszcząc z radości. Zupełnie zwariowałam. WYGRAŁAM MERRIWA’S GOT TALENT! W Show Office czekała na mnie koperta z $400, dla zwycięzcy konkursu! Pieniądze oczywiście przeznaczam na moją Capricorn Ramble, czyli 3-tygodniową wycieczkę dookoła Australii.
Ale historia, nie?

Chwilę później zapakowaliśmy się w samochód, przerzuciłyśmy mieszankę ciuchów, butów, torebek i biżuterii (parokrotnie przebierałyśmy się w samochodzie) z tylnego siedzenia do bagażnika i wróciliśmy do domu.
Nagle przez polną drogę przebiegł nam kangur! A parę minut później zobaczyliśmy zająca. Zasuwał przed samochodem przez dobre 5 minut... Outback.


[za parę dni dodam więcej zdjęć, cierpliwości]

2 komentarze: