wtorek, 18 stycznia 2011

Moje 17. australijskie urodziny

2/01/2011

Pierwszy raz w moim życiu moje urodziny wypadły nie w środku zimy, ale w środku lata. Nie zrozumiecie, jak bardzo się zmartwiłam, gdy wstałam 3 stycznia i zanosiło się na deszcz. Kathleen powiedziała mi, że to na szczęście. Za każdym razem, gdy w jej życiu działo się coś ważnego, wspaniałego, padał deszcz – czy był to jej ślub czy narodziny każdego z jej dzieci. Więc przestałam się martwić. Zła pogoda nie mogła zepsuć mojego humoru! Zaraz, zaraz, czemu 3 stycznia? Przecież każdy wie, że urodziłam się 2 stycznia 1994 roku i to zawsze był dzień moich urodzin. Takiej daty nie da się zmienić. Chyba, że... Urodziłam się parę minut po godzinie 21. Wtedy w Australii był już następny dzień... Czyli moje australijskie urodziny wypadają 3 stycznia!!!

Poprzedniego dnia, czyli 2 stycznia, rodzina Ammie zrobiła mi niespodziankę – po kolacji na stół wjechał czekoladowy tort własnej roboty, z 17 świeczkami! Pomyślałam życzenie, zdmuchnęłam... Nadszedł czas na ukrojenie pierwszego kawałka. Liam się przeraził. Tradycja głosi, że jeśli podczas początkowego krojenia tortu urodzinowego nóż dotknie talerza, trzeba pocałować najbliższego chłopaka – a był nim Liam. Modlił się, żeby udało mi się nie dotknąć! Zrobiłam to ostrożnie i brat Ammie odetchnął z ulgą.

3 stycznia spotkałam się z moimi paroma koleżankami na plaży Redhead. Do nas, czyli Ammie, Danieli i mnie, dołączyła Idoia (z Hiszpanii). Tam pograłyśmy w plażowego krykieta, ja razem z Ammie weszłam do wody (nie mogłyśmy się oprzeć pokusie i położyłyśmy się, całe mokre, na Idoię i Danielę, które się opalały :D). Zostałam też zakopana w piasku...

ucieszona ja, że obchodzę moje 17. urodziny na plaży w Redhead...
krykiet plażowy
Idoia, Ammie i... ja (fake smile)
Stwierdziłam, że to moje ostatnie urodziny w dzieciństwie, więc mogę trochę zaszaleć i pobawić się jak małe dziecko! Było świetnie. Ale to nie koniec. W południe wróciłyśmy na piechotę do domu, na grilla, gdzie dołączyła do nas Marissa (Australijka wyjeżdżająca do Hiszpanii). Moim tortem urodzinowym (następnym) była Pavlova, tradycyjne australijskie ciasto, które w gruncie rzeczy jest... bezą z bitą śmietaną i owocami. Sama ją zrobiłam! Mniam. Grałyśmy z dziewczynami w Wii, a potem w Twistera...













Idoia i Daniela musiały się szybko zmywać na mecz Jetsów (drużyna piłki nożnej w Newcastle), a ja z Ammie i Marissą wskoczyłyśmy do jaccuzzi w salonie i gadałyśmy o wymianach międzynarodowych, pakowaniu walizki na 12 miesięcy...

Wieczorem, gdy Marissa sobie poszła, prawie się wybraliśmy na plażę z latarkami, w poszukiwaniu krabów. Mówię „prawie“, bo rozpętała się burza i wyprawę przełożyliśmy na inny dzień...

Temat moich urodzin ciągnie się aż do dnia wczorajszego gdy to piszę, czyli 18 stycznia. Rekordowe urodziny! Świętowanie trwało 20 dni, hahaha. Wczoraj zupełnie niczego się nie spodziewałam... Helen, moja kochana counsellorka z Klubu Rotary, zaskoczyła mnie wieczorem na partners‘ night. Cała sala była udekorowana „Happy Birthday, Aggie“, kartkami ze słowami „Happy Birthday“ i nawet „Sto lat“ po polsku... Dostałam od Rotarianów prezent, piękny naszyjnik z czarnym opalem, do kompletu z kolczykami, które dostałam od nich na Gwiazdkę. Bill, prezydent Klubu Rotary w Merriwie, też miał dla mnie niespodziankę – z pomocą Dermota zaśpiewał „Sto lat“ po polsku! Mało brakowało, a umarłabym ze śmiechu. To szło jakoś tak: „Sto lat, sto lat, niek zygi-zygi-zygi damn...“ Na szczęście wszystko mam nagrane i jak wstawię na youtube, szybko prześlę Wam adres!!!!!!!

moje miejsce przy stole

razem z Michealem /Rotarianin/ i Jill /babcia Jodie/ dmuchamy świeczki
(oni też niedawno obchodzili swoje urodziny)
PS Podsumowując, urodziny obchodziłam 4 razy odkąd jestem w Australii, a świeczki na moim torcie dmuchałam 3 razy (pomyślcie ile życzeń musi mi się spełnić, licząc razem z tymi dwunastoma z sylwestrowych winogron i ze spadającą gwiazdą, którą zobaczyłam dwa dni temu... Ach!)

2 komentarze:

  1. Jamiiii tort czekoladowy...
    Wszystkiego spoznionego najlepszego !! :) Zazdroszcze ciepla, pozdrawiam z Michigan ;P

    OdpowiedzUsuń