środa, 26 stycznia 2011

Daniela w Merriwie


Tak jak powiedziałam, w poniedziałek 10 stycznia razem z Danielą wsiadłam do pociągu i wyruszyłyśmy w stronę OUTBACK’U.


Tego samego dnia wieczorem wybraliśmy się na przejażdżkę ute’ą dookoła farmy. Daniela, Ellenor i ja stałyśmy na przyczepie z tyłu, Martin prowadził, a Lesley była też w środku. Daniela nie mogła uwierzyć, że nasza posiadłość jest tak wielka! Gdzie tylko wzrok sięga... Też miałam takie kłopoty w pierwszych dniach życia na farmie.
Gdzie tylko wzrok sięga...
Mieliśmy szczęście zobaczyć dziesiątki kangurów, mnóstwo kolorowych papug i... (aż Nixonowie się zdziwili) jelenia oraz dzika!!! Niezły bilans! A, no i oczywiście nasze krowy, których mamy w sumie ponad 400.
Kto pierwszy dostrzeże dwa kangury?

stado kangurów
Ja naliczyłam 10, a wy?
Następnego dnia oprowadziłam Danielę po Merriwie i po mojej szkole. Spotkałyśmy tam moją panią od biologii! Poszłyśmy też na basen i pogadałyśmy z Nickiem (dozorca basenu). Grałyśmy też w monopol z Ellenor i Katriną, i upiekłyśmy scones... Chyba dni mi się mieszają. Jednej nocy zaciągnęłam Danielę na dwór, żeby pokazać jej nasze gwiaździste niebo.

Daniela w publicznym basenie
Po niedługim czasie zorientowałam się, że nie ma dużo do robienia w Merriwie. Na przykład całą środę przesiedziałyśmy przed telewizorem, obejrzałyśmy cztery filmy!!! Ogólnie dopadł mnie syndrom post-Newcastle. Bo na wybrzeżu zawsze jest coś do roboty – spotykanie się ze znajomymi, centrum handlowe, kino, no i zawsze można pójść na plażę... A w Merriwie? Na dworze jest tyle much, że nawet nie chce się iść na spacer.

Trochę ponarzekałam, porozmyślałam i mi przeszło. Czas leczy rany, po ostatnim pobycie w Newcastle (gdy mieszkałam u Paula) potrzebowałam tygodnia żeby na nowo przyzwyczaić się do życia na wsi.

Jednak na pewno wiem... Kocham Merriwę i jestem szczęściarą, że tu trafiłam!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz