środa, 10 listopada 2010

Melbourne Cup


Wiadomości z poprzedniego tygodnia...

Nadszedł 1 października, czyli Rotary Calcutta Night. Przygotowanie do „race that stops the nation“, czyli Melbourne Cup – najważniejszy w Australii (a może i na świecie) wyścig konny.

W poniedziałek mój klub Rotary wyprawiał wielką kolację dla każdego, kto kupił bilet. W sumie przyszło chyba około 100 osób. Ja siedziałam przy stole z Inderami (Jode też przyszła), Nixonami (moi następni hosts) i trójką innych ludzi. Celem wieczoru było zebranie pieniędzy na cele charytatywne.

Musicie mi wybaczyć. Nie mam zamiaru tłumaczyć całego procesu loterii i aukcji. Ogólnie losowali nazwiska ludzi, później dolosowywali do nich konie, które miały biec następnego dnia, ludzie „kupowali“ konie, albo nie jak nie chcieli... itd.



Deser był pyszny. Muszę się spytać Leanne Hook o przepis na to ciasto.

W środę o 15:00 pobiegły konie. Poprosiłam pana March’a, z którym miałam w tym czasie ancient history, żebyśmy obejrzeli wyścig. Od razu poleciał zarezerwować nam miejsce w bibliotece. Najlepszy nauczyciel na świecie! Faworytem wśród koni był So You Think. Jedna z moich koleżanek, Cassie, postawiła na niego $300... A, zapomniałam wam o czymś powiedzieć. Z samego rana Katie wpadła do Room 5 z pudełeczkiem z losami, na których były wypisane imiona koni. Ja wylosowałam Americain, konia z Francji.

W bibliotece był niezły tłum (jak na naszą szkołę). Cały wyścig trwał parę minut. Był nawet emocjonujący. Koń, który prawie cały czas prowadził, nawet nie znalazł się w pierwszej trójce... A wygrał... Americain!!! Później się dowiedziałam, że jakoby wygrałam około $20. Muszę się jutro spytać Katie, bo ciągle o tym zapominam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz