poniedziałek, 29 listopada 2010

Campdraft

Myślałam, że całą niedzielę 21 listopada przesiedzę w domu. Ale Merriwa nie da mi się ponudzić! Po śniadaniu szybko zabrałam się do samochodu z Lesley, bo w południe już kończył się campdraft.

Pewnie zastanawiacie się, to takiego. Campdraft łączy w sobie to, co ludzie z outbacku lubią najbardziej: konie, bydło i współzawodnictwo. Zawody polegają na jak najlepszym zapanowaniu nad bydłem (zwykle steer, czyli wykastrowanym bykiem). Zawodnicy jeżdżą na koniach.

Na Merriwa Showground spotkałyśmy wielu znajomych, w tym Mary – dobrą koleżankę Lesley, która pokazała nam życie ludzi campdraftu. Wszyscy nocowali na miejscu. Wystarczy porządnie zamieść przyczepę dla konia (konie są na zewnątrz) i ułożyć śpiwory – powstaje piękny pokój!

Wokół było mnóstwo much. A nadchodzi lato, czyli jeszcze więcej much. Lesley powiedziała mi, że wkrótce nauczę się mówić z zamkniętymi ustami...

Ach. Zapomniałam o jednej sprawie. Żeby się nie czuć dziwnie i nie wyróżniać się z tłumu, założyłam dżinsy, buty do jeżdżenia konno, pasek, koszulę i mój kangurzy kapelusz. Jednak aparat zdradzał moją osobowość turystki... Obejrzyjcie moje zdjęcia!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz