czwartek, 28 października 2010

Girls‘ Night


Ostatniej nocy nie spałam zbyt dużo. Ale nie narzekam, wszystkie bawiłyśmy się świetnie!
Ja, Jodie, Katherine i Nakita – exchange student ze Stanów sprzed dwóch lat, zorganizowałyśmy sobie girls‘ night.

Ale od początku. Po szkole poszłam „na miasto“ do sklepu Di. Tam po paru minutach poznałam Nakita’ę. Nakite przyjechała na rotariańską wymianę do Merriwy dwa lata temu, na pół roku (jej następne host rodziny były w Newcastle). Bardzo ją polubiłam! Nakita, Jode i Kek były najlepszymi przyjaciółkami. Nieźle się za sobą stęskniły po takim czasie. Nakita przyjechała do Australii na miesiąc, chciała odwiedzić swoich hosts zanim zacznie college. Już jutro ma samolot do Stanów, dlatego girls‘ night wypadło w środku tygodnia. Muszę z dumą przyznać, że przetrwałam dziś w szkole, a Jodie w pracy!

Wczoraj wieczorem poszłyśmy grać w touch football. Mój pierwszy poważniejszy mecz. W Merriwie tydzień temu zaczął się sezon, więc prawie każdy mieszkaniec miasta zapisał się do drużyn. Jest 7 kobiecych grup, około 11 męskich i parę dziecięcych... Mnóstwo ludzi! W środowe wieczory rozgrywają się mecze między drużynami. Na koniec będzie finał.

Moja drużyna nazywa się Bench Warmers. Myślałam, że będę grała razem z Jodie w Di’namites, ale umiejscowili mnie w totalnie nowej grupie. Szczerze mówiąc nikogo tam nie znam. No, oprócz Donny (koleżanka z mojego roku), która zdecydowała się grać trzy dni temu. Kochana.
Prawdziwy touch działa na trochę innych zasadach niż ten, w który gram z chłopakami na przerwach. Dlatego na początku byłam nieco zdezorientowana co do reguł (nie to, że rozumiem tamte zasady gry, bo naprawdę NIE, haha).

No dobra, przegrałyśmy. I to nieźle. Ale nasza grupa się nie zna, nie to co nasi przeciwnicy – Di’namites, oni mieli Jodie i Taylor i w ogóle dobrych zawodników, a ja grałam w to pierwszy raz... Wystarczy usprawiedliwień? Ale i tak było fajnie.

Po touch razem z Jode, Kek i Nakita’ą wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do Nakita’y hosts – państwa Sparrow. Mają ładny, piękny położony dom i basen w ogrodzie (nie to, żebym narzekała) ! Oczywiście nie weszłyśmy furtką. Tu się tak nie robi. Przeskoczyłyśmy przez płot. Ach. Później kolacja – tacos. Były naprawdę pyszne! Było parę minut przed 21:00. Padł pomysł, którego każdy się spodziewał – let’s go swimming in the pool! Przebrałyśmy się w kostiumy i chwilę później stałyśmy owinięte w ręczniki nad wodą, trzęsąc się z zimna. Wskoczyłyśmy do wody. Na szczęście cały dzień świeciło słońce, więc woda była całkiem przyjemna! Sweet ! Och, pięknie by było, gdybyśmy mieli szkolne zajęcia z pływania w środowe wieczory a nie poranki.

Popływałyśmy, powygłupiałyśmy się, porobiłyśmy zdjęcia (jak zdobędę je od Nakita’y, to tutaj wrzucę)...

Jak wróciłyśmy do domu, zaczęłyśmy się objadać ZASŁUŻONYM rocky road. I truskawkami. :D Po kolei wzięłyśmy prysznic i założyłyśmy piżamki.
Do 00:30 gadałyśmy, plotkowałyśmy, Nakita pakowała swoją walizkę...

Kita pakuje walizkę

ja i Kek

Naprawdę było super ! Szkoda, że tego mniej niż po dobie po poznaniu Nakita’y musiałam się z nią żegnać. Za miesiąc Kek przeprowadza się do Newcastle, a w styczniu Jode jedzie do Niemiec... Z tymi dziewczynami najlepiej spędza mi się czas.

Rano wstałyśmy z łóżek. Jode jak nigdy nic zerwała się przed 6:30. Później prysznic, śniadanie... Co tu dużo opowiadać. Pogadałam przy śniadaniu z Johnem Sparrow’em. To Rotarianin, spotkałam go parę razy na spotkaniach klubu Rotary. Śmieszny gość.

Pojechałyśmy do miasta i udało nam się namówić kelnerkę w piekarni, żeby zrobiła nam karmelowe latte. Pożegnałam się z Nakita’ą i poszłam do szkoły.

A, bym zapomniała. Dzisiaj mija 3 miesiące od dnia, gdy wsiadłam do samolotu w Warszawie. Hurray ? :D

2 komentarze:

  1. hej! czytam twojego bloga od początku, pamiętam, że kupowałaś uggs, jestem ciekawa ile za nie zapłaciłaś, ponieważ też przymierzam się do zakupu ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. hah widze, ze nie tylko ja mam takie pytania:P

    OdpowiedzUsuń