poniedziałek, 25 października 2010

Briefing meeting for New Zealand short-term Exchange


Pozwólcie, że w tej notce powrócimy do przeszłości. Wreszcie coś rotariańskiego działo się w Merriwie. Głupio by było o tym nie napisać!

W niedzielę 17.10 z całego dystryktu D9670 zjechali się Rotarianie i uczniowie, którzy wzięli udział w krótkoterminowej wymianie do Nowej Zelandii w tym roku oraz ci, którzy wyjadą w roku 2011.

Całe spotkanie odbywało się mojej szkole, a mój klub Rotary organizował posiłki. Przyjmowali każdą pomoc w kuchni, więc bez wahania zgłosiłam się na ochotnika. W sobotę zrobiłam około 90 Anzac biscuits. Co do tych ciasteczek... Zakochałam się w nich! Słowo daję, mogłabym je jeść ciągle. To takie niesamowite (bo przecież nie powiem, że „zwykłe“!) ciastka owsiane.
Około 9:30 pojawiłam się kuchni i od razu dostałam robotę – zmywanie. Potem przyszło przygotowywanie sałatek, układanie ciastek na tacce, krojenie chleba... Bardzo się cieszyłam, że mogłam pomóc. A mój klub Rotary był zadowolony, że biorę udział w takich wydarzeniach społecznych. Wszystkim chwaliłam się moimi australijskimi ciasteczkami, a oni byli nimi zachwyceni!


Rotarianie w szkolnej kuchniostołówce


Zrobiłam sobie tylko godzinną przerwę, żeby wysłuchać prezentacji uczniów, którzy około miesiąc temu wrócili w Nowej Zelandii. Ich wymiana wygląda trochę inaczej. Po pierwsze, trwa 6 miesięcy. Na pierwsze 3 miesiące Kiwi (tak tu mówimy na Nowozelandczyków) przyjeżdża do rodziny ucznia, a potem we dwoje razem jadą do Nowej Zelandii i po 3 miesiącach Australijczyk wraca. Jednak uczucia, które targają wymieńcem są podobne do naszych... Tylko nie tak rozległe w czasie.
Prezentacje były inspirujące. Zobaczyłam też wiele zdjęć z Nowej Zelandii, zupełnie magiczne krajobrazy! A, chyba należałoby wspomnieć, że każdy wymieniec z Oz skoczył na bungee.:D

wymieńcy z tego roku


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz