wtorek, 26 lipca 2011

Ostatnie spotkanie Rotary


21/6/2011

Jeszcze tak niedawno Bill i Barry razem ze Steph odbierali mnie z lotniska w Sydney, gdy to pierwszy raz chodziłam po globie ziemskim do góry nogami. Teraz Bill jest dla mnie przyjacielem, takim dobrym dziadziusiem, a wygląda jak święty Mikołaj... Nadszedł czas na pożegnanie z moim kochanym Klubem Rotary, którego członkowie stali się częścią mojej wielkiej wspaniałej australijskiej rodziny.

mój kochany Rotary Club of Merriwa <3
Przygotowałam paruminutowy speech oraz film ze skrawków, które nagrałam podczas mojego pobytu w Australii. Nie dali mi zbyt dużo czasu na przedstawienia, bo w ten wtorek żegnaliśmy też dwóch krótkoterminowych exchange studentów z Nowej Zelandii oraz Zoi, na trzy miesiące - która tym razem miała mieszkać u Becci.

Kyle oraz ja, Becci i Zoi
To była Ladies‘ Night, czyli byli zaproszeni goście – wszystkie moje host rodziny się pojawiły. Każdy z gości musiał mieć na głowie czapkę lub kapelusz, bo Rotary zbierało pieniądze na jakiś cel charytatywny w związku z Hat Day w najbliższy piątek.

wszystkie moje host rodziny - Nixons, Whales, Goodears, Inders & McNaughts <3
Po Kiwich zrobiłam swoją prezentację. Na koniec tak się wzruszyłam, że się popłakałam... Tak bardzo kocham tych ludzi, cały mój rok był naprawdę wspaniały. Cieszyłam się każdą chwilą w Australii i starałam się ją wykorzystać na maksa.

Dostałam od Rotary wielką torbę z prezentami – główną niespodzianką był scrapbook o całym moim roku! Jest nieziemski! Nigdy nie miałam nic takiego, nie mogę się doczekać aż dojdzie w paczce (nie zmieścił się w mojej walizce, jak większość moich pamiątek), Elaine wykonała kawał świetnej roboty.

Bill przyszedł w czapce ze State of Origin, którą sam kupił na drugim meczu (SoO składa się z trzech meczów futbolu pomiędzy NSW, a Queensland) – prawie nie noszona, bo nie było zimno. Postanowił ją wylicytować, a pieniądze dodać do zbiórki z okazji Hat Day. Ktoś dał za nią... $50! To był chyba Dennis, ale głowy nie dam. Po kolacji podszedł do mnie i wręczył mi tę właśnie czapkę. „Masz, na pamiątkę!“ Nie zdejmowałam jej przez cały wieczór!

Jak już się żegnałam z ludźmi – wielu z nich od tamtej pory już nie zobaczyłam, podeszła do mnie też mama Jareda, która organizowała tam catering. ‘I will really miss you, Aggie’, powiedziała, przytulając mnie. ‘But nothing as my big boy will.’

1 komentarz:

  1. tak jak mówisz tak pewnie będzie. Cóż najgorsze są pożegnania, ale życzę Ci szczerze, żebyś tam wróciła i studiowała, bo nic tak zapewne Cię bardziej by nie uszczęśliwiło jak to i sadzę, że Twoim rodzicom zależy na tym byś była szczęśliwa. Zajmowałam się kiedyś tematem studiów w Australii i jest to możliwe jak najbardziej nawet z tak odległego kraju jak Polska nasza kochana ;D

    OdpowiedzUsuń