sobota, 11 czerwca 2011

Pożegnanie z Newcastle

27/5 – 2/6

Mój powrót do domu zbliża się wielkimi krokami! A tyle mam jeszcze do zrobienia. Jednego wieczoru siadłam z moją host rodzinką i przedeskutowaliśmy wszystkie weekendy. Wyszło na to, że ten ostatni weekend maja, to jedyny termin kiedy mogłam pojechać do Newcastle, by pożegnać się z przyjaciółmi i powiedzieć „do widzenia!“ oceanowi i Lake Macquarie.

Lesley (druga host mama) zadzwoniła do mnie, by powiedzieć, że też musi jechać do Newcastle w piątek 27 maja – złożyło się świetnie, pojechałam razem z nią i moją drugą host siostrą Ellenor, więc mogłam z nimi spędzić cały dzień!

Do Newcastle dojechałyśmy wczesnym wieczorem i zaszłyśmy do domu mamy Lesley. Porozmawiałam trochę z Naną i się pożegnałam. Lesley odwiozła mnie do Spence’ów, z którymi miałam spędzić weekend. Pamiętacie Spence’ów? To do nich pojechałam w letnie wakacje, ich córka Ammie jest na rotariańskiej wymianie w Warszawie. Przypomnę Wam tylko... Kathleen – mama Ammie, Brad – tata Ammie, Liam – 14-letni brat Ammie. Mieliśmy rozpalić ognisko na plaży tego wieczoru, ale zaczął padać deszcz, więc nic z tego nie wyszło i zostaliśmy w domu. Ulewy towarzyszyły mi przez cały pobyt na wybrzeżu.

W sobotę przed południem wyruszyliśmy na spacer – tutaj tak zwany „bush walk“, piękną ścieżką przez las deszczowy, która w końcu wychodzi na plażę. Było dość ślisko i trochę pokropywał deszcz. Ale było pięknie!

Kathleen, Liam, ja i Brad
TAAAK! Przeżyłam!
Po południu Kathleen, wielka miłośniczka netball’u, miała mecz. Jej drużynie brakowało jednego gracza – tak oto zostałam zaproszona i rozegrałam mój pierwszy mecz netball’u. Dostałam za to medal, hahaha. Ale byłam z siebie dumna :)
Wieczorem Liam poszedł na imprezę urodzinową do kolegi, a my z Kathleen i Bradem wybraliśmy się do tajlandzkiej restauracji na Darby Street, a później objechaliśmy dookołam centrum Newcastle i zaszliśmy do najlepszej lodziarni w mieście.

Niedziela była poświęcona moim przyjaciołom. Rano spotkałam się w centrum z Momoką. Przeszłyśmy się do Nobbys Beach, a potem do latarni morskiej na molo (w sumie to nie wiem czy to można nazwać molo, to bardziej taki pasaż wgłąb oceanu). Później poszłyśmy w stronę Hunter Street (to takie Krakowskie Przedmieście, tylko w Newcastle), bo gdzieś w tych okolicach miałyśmy się spotkać z Idoią. W końcu złapałyśmy ją razem z Alex na Darby Street, gdzie odbywały się targi. Pochodziłyśmy z dziewczynami, zjadłyśmy lunch (Idoia dostała paellę za darmo!), posiedziałyśmy w kawiarni, przymierzyłyśmy parę rzeczy... Razem z Momoką kupiłyśmy bransoletki przyjaźni <3 Och, ale będę tęsknić za moją małą Momoką! Teraz muszę tylko zbierać kasę, żeby odwiedzić ją w Japonii.

moja mała wielka Momoka <3

mój ulubiony sklep w Newcastle!

ja, Momoka, Alex i Idoia na Darby Street
Około 16 Spence’owie odebrali mnie z Newcastle i wróciliśmy do domu, gdzie spędziliśmy cały wieczór.

W poniedziałek spędziłam dzień z Margaret i George’m, naszymi liderami na Capricorn Ramble, i to u nich spałam tej nocy. Objechaliśmy dookoła Lake Macquarie i zjedliśmy lunch w Wangi (właściwie Wangi Wangi, ale nikomu nie chce się wymawiać podwójnej nazwy). A, wczesnym popołudniem ja i Idoia poszłyśmy na randkę z Johnny Depp’em. Hahaha, we dwie umówiłyśmy się do kina na Piratów z Karaibów ;) Cały wieczór plotkowałam z Margaret, bo George i Paul poszli na spotkanie Rotary.

We wtorkowy poranek Kathleen znowu mnie odebrała, bo Margaret i George musieli jechać do Sydney. Podjechałyśmy do jeziora, bo chciałam się z nim pożegnać. Spędziłyśmy piękny dzień w centrum handlowym! Na zewnątrz lało jak z cebra, brrr. Charlestown Square był najlepszym rozwiązaniem. Zjadłyśmy lunch z Bradem i potem poszłyśmy na masaż! Było ekstra. Później odebrałyśmy Liama ze szkoły i odwiozłyśmy go na korki. Poszłyśmy na krótki spacer na plażę i Kathleen porobiła mi zdjęcia. Moja kochana plaża Redhead <3

shark tower


Wieczorem było wspaniale. Poszliśmy na kolację do sushi train – ale miałam zabawę w łapaniu odpowiednich talerzyków :D Na deser wybraliśmy się do najlepszego miejsca na ziemi. Raj! Max Brenner‘s Chocolate Bar. Mogłabym tam zamieszkać ;) Na ścianie jest wielki napis: CHOCOLATE IS GOOD FOR YOU
Piękny dzień na pożegnanie, jak to powiedziała Kathleen.

ja i Kathleen
hot chocolate in HugMugs <3 soo cute

W środę rano umówiłam się z Cheryl i Peter’em Bentley-Howard. To Rotarianie, a Cheryl sprawuje opiekę nad exchange studentami z i do Polski w naszym dystrykcie D9670. Miło było z nimi porozmawiać. Udało mi się nawet zobaczyć Rebeccę ze Szwecji, która u nich mieszka!

Około południa już zaczęłam się ekscytować, bo moja przyjaciółka, Sara ze Szwajcarii, którą poznałam na Safari, przyjeżdżała do Newcastle! Margaret i George razem z nią wrócili z Sydney pociągiem. Najpierw zabraliśmy ją na Redhead Beach – od razu stwierdziła, że to jej ulubiona plaża na świecie, a potem spędziliśmy razem caałe popołudnie. Tej nocy też nocowałam u Margaret, by móc spędzić więcej czasu z Sarą. Paul był też wtedy w domu. Wieczorem wpadł do nas również Max z Austrii. Poszliśmy spać dopiero około 3 nad ranem, bo oglądaliśmy jakiś film o surferach...

ja, Sara, Margaret, George i Paul
Czwartek był moim ostatnim dniem w Newcastle. George zorganizował nam wycieczkę dookoła Newcastle, do wszystkich plaż. Wreszcie wyszło piękne słońce i towarzyszyło nam cały dzień. Objechaliśmy wybrzeże dookoła i przeszliśmy się na spacer po Honeysuckle, zjedliśmy tam lunch – fish&chips!
Potem spotkałam się z Idoią, Danielą i bratem Danieli, który przyjechał ją odwiedzić z Meksyku. Poczekałyśmy na Alex i spędziliśmy razem z godzinę czy dwie. Wpadliśmy też na Janę z Niemiec! Fajnie było ją zobaczyć - niezły zbieg okoliczności!

moja najukochańsza Sara! <3
ja z Danielą i Uli (brat Danieli) oraz Alex i Idoia
najlepsi <3
O 16.10 wsiadłam do pociągu i przez okno rzuciłam ostatnie spojrzenie na miasto, które tak bardzo kocham. Mam tu tylu przyjaciół i te szczególne miejsca, że jestem bardziej niż pewna, że pewnego dnia tu wrócę. I to nie raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz